środa, 24 lipca 2013

Za gościem niedzielnym tak na przykład Polska


Ciekawe, czy u nas po takich strasznych zbrodniach moglibyśmy żyć obok siebie, jeśli nie pomógł by Kościół i niejednokrotnie ofiarujący własne życie Księża. Dzisiaj tak często poniewierani i poniżania.


Po rzezi

Andrzej Grajewski |
Dyskutując o sytuacji w Rwandzie zapomina się o roli, jaką Kościół odegrał po rzeziach, kiedy rwandyjskie społeczeństwo musiało żyć nadal razem. Kościół odbudował Rwandę od nowa.
Dyskusja na temat wydarzeń w Rwandzie wiosną 1994 r. koncentruje się na pytaniach, w jakim stopniu Kościół odpowiada za ludobójstwo w tym kraju, ewentualnie czy mógł temu zapobiec.
Kłamstwo rwandyjskie zdemaskowała Ewa Czaczkowska w tekście, który opublikowała w ostatnim „Gościu” (zob.:"Kłamstwo rwandyjskie").  Dyskutując o sytuacji w Rwandzie zapomina się jednak o roli, jaką Kościół odegrał po rzeziach, kiedy rwandyjskie społeczeństwo musiało żyć nadal razem. Nie ma bowiem w Rwandzie rejonów zamieszkałych jedynie poprzez Hutu, czy tylko przez Tutsi. Fenomen tej społeczności polega m.in. na tym, że przy wszystkich różnicach żyją oni wspólnie i posługują się jednym językiem - Kinyarwanda . W warunkach afrykańskich, gdzie często każda region mówi swoim narzeczem, jest to czymś niezwykłym.
Jeździłem kilka lat temu po Rwandzie, odwiedzając miejsca gdzie doszło do zbrodni i szukając odpowiedzi na pytanie, jak zdołano tam odbudować wspólnotę. Misjonarze, którzy byli moimi przewodnikami wyjaśniali, że szczególnie ważne były misje parafialne, poprzedzone nie tylko nabożeństwami pokutnymi, ale także wezwaniem do zadośćuczynienia. Ci, którzy rabowali, zanim mogli przystąpić do sakramentów, musieli pokrzywdzonym oddać zabrane przedmioty. Jeśli ich nie mieli, płacili odszkodowanie. Jeśli ktoś zburzył dom sąsiada, a zdarzało się to często, musiał go odbudować, albo przynajmniej pomagać w jego odbudowie.
Najtrudniejsze były przypadki oskarżeń o udział w zabójstwach, tym bardziej że sądownictwo państwowe było zrujnowane, nie cieszyło się także społecznym zaufaniem. Dlatego oskarżonych o morderstwa często sądziła wioska. Nazywali to gaczacza, czyli sąd wysokiej trawy, gdyż odbywał się najczęściej poza przestrzenią zabudowaną.  Brała w nim udział cała lokalna społeczność. Misjonarze, którzy byli świadkami tych procedur, a czasem w nich uczestniczyli  mówili, że w żadnym świeckim sądzie nie mieli wrażenia tak silnego pragnienia dochodzenia do sprawiedliwości, jednocześnie bez pragnienia zemsty i odwetu. Nie kara w tej procedurze była najważniejsza.
Skazany musiał przede wszystkim zabezpieczyć przyszłość dzieci swoich ofiar. Dlatego często nie szedł do więzienia, ale pracował na rzecz lokalnej społeczności. Pieniądze dzielił wójt wsi i systematycznie przedstawiał rozliczenie z tych kwot wszystkim jej mieszkańcom. Z pewnością ci ludzie nie zapomnieli krzywd, jakich doświadczyli z rąk sąsiadów, ale to w świątyni, często razem odbudowywanej, stawali się na powrót wspólnotą.

czwartek, 18 lipca 2013

Największym sukcesem szatana jest mówić że go nie ma.

Modlitwa na Stadionie Narodowym z udziałem ks. Bashobory była pięknym wydarzeniem, świadectwem chrześcijańskiej, katolickiej wiary w obecność Jezusa, który nas uzdrawia i zbawia. Oczywiście, złemu duchowi takie wydarzenie się nie podobają. Nic więc dziwnego, że porykiwał na różne sposoby poprzez media – szczególnie te zatroskane o reformowanie Kościoła. Arsenał oskarżeń powtarzany jak zdarta płyta: wstyd, średniowiecze, magia, szamanizm. Diabeł ma to do siebie, że działa w świecie, ale jednocześnie udaje, że go w ogóle nie ma. A jeśli już pokazuje swoją gębę, to jest gęba upudrowana, uśmiechnięta, udająca dobrego anioła, który wszystko robi dla dobra ludzkości. Jeśli więc przychodzi ktoś i stawia sprawę jasno: „Tu Chrystus, tam diabeł, wybieraj!”, zły duch się wścieka i wrzeszczy, że to śmieszne, bo żadnego diabła nie ma.http://www.idziemy.pl/komentarze/bashobora-i-geba-oskarzyciela
Nie dajmy się nabrać na takie sztuczki niech porykuje...ryk to będzie jego ostatni.....

wtorek, 16 lipca 2013

Wiedzieć z kim i przeciw czemu (komu) strajkować

Zastanawia mnie od pewnego czasu fakt różnego rodzaju protestów, głośnych krzyków w obronie różnych spraw, w proteście przeciw komuś lub czemuś. Patrząc na osoby w poszczególnych protestach i "pary" tzw krzykaczy tzw liderów przywódców nie wiem czy te osoby stojąc obok siebie  wiedzą, że za plecami krytykują się na wzajem, wręcz obrzucają obelgami......
Patrząc na ostatni protest w Bełchatowie nie wiem, czy np. Poseł Ostrowski z SLD wie co na jego temat i temat jego partii sądzi Przewodniczący Brzuzy , czy np. Osoba stojąca z gazetą w ręku należąca do opozycyjnej partii wie, że w środku trzymającej gazety obrażają jej lidera.....
Czy pan poseł wie, że kolega stojący na przyczepie obraża bądź aprobuje obrażanie jego koleżanki partyjnej...........w swojej gazecie?........
Czy Pan jeden z drugim wie, że Ci co tak głośno krzyczą dzisiaj , wczoraj krzyczeli przy innych liderach partyjnych i członkach innych partii.......
Czy to nie są najemnicy, którzy krzyczą tylko dla tych, którzy płacą?
Najważniejsze to wiedzieć z kim i przeciw komu protestować........oby czasem nie pomylić się i nie protestować przeciw samemu sobie, bo najgorsze to mieć własne zdanie i się z nim niezgadzać... Tak niektórzy działają.....Byle protestować. ....

niedziela, 14 lipca 2013

Wygwizdany Prezydent Francji, jakiego jeszcze rodzaju małżeństwa zaakceptuje?



We Francji trwają obchody święta narodowego, czyli rocznicy zburzenia Bastylii.


Ale obchody 14 lipca odbyły się pod znakiem rozgoryczenia i zniesmaczenia wobec trwającej prezydentury Francoise'a Hollande'a. Jak podaje dziennik Le Figaro na swoim portalu, defilada  w Paryżu nie zagłuszyła gwizdów tysięcy Francuzów pod adresem obecnego prezydenta Hollande'a. Wznoszono okrzyki: "koniec z socjalistą" i "mamy Cię dość"!.
Tegoroczne obchody Święta Narodowego w kraju Napoleona odbyły się także w cieniu trwających od kilku miesięcy demonstracji w obronie rodziny. Jak piszą na stronach Facebook młodzi Francuzi, dziś na Polach Elizejskich pojawiały się także transparenty przeciw zalegalizowanym niedawno przez tzw. prawo Taubira małżeństwom homo.
Tymczasem jak podaje dziś Radio Watykańskie francuscy policjanci są zawstydzeni z powodu roli, jaką kazano im odegrać w politycznej walce z przeciwnikami tzw. małżeństw homoseksualnych. Zdaniem rozgłośni pisze o tym miesięcznik związku zawodowego (SCPN), zrzeszającego 60 proc. policjantów. Nie chcemy być policją polityczną, stróżami opinii – piszą związkowcy.
Przypominają oni, że w ostatnich tygodniach wystawiono ich na pośmiewisko. Ogromną popularnością cieszyły się bowiem w internecie filmy pokazujące bezwzględną surowość policji względem obrońców rodziny, a zarazem jej bezradność i bezczynność wobec chuliganów, rabusiów i pseudokibiców. Tytułem przykładu wspominają o dziwacznym rozkazie zatrzymywania wszystkich, którzy noszą koszulkę z logiem manifestacji w obronie rodziny. „Nasi koledzy, którzy nie podporządkowali się temu rozkazowi, uratowali honor policji” – czytamy w miesięczniku związku zawodowego francuskich policjantów.czytamy w Gościu Niedzielnym 
http://m.gosc.pl/doc/1629787.Wygwizdali-prezydenta

środa, 10 lipca 2013

Niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa


Jałmużna – wsparcie, zapomoga, datek. Jakkolwiek by tego nie nazwać, nie chodzi tylko o uwolnienie kieszeni z kilku niepotrzebnych, drobnych monet bądź poświęcenie czasu którego mam w nadmiarze innym. Dzieląc się tym, czego wcale nie mamy w nadmiarze, zdobywamy się na akt miłości wobec bliźniego niejednokrotnie bliźni nie chce by wszyscy wiedzieli, że mu pomagasz pomagamy....

Moje pytanie i przemyślenia dotyczą tego jak bardzo powinniśmy informować wszem i wobec że nasza ręka jest hojna,  że nasze działanie pomoże drugiemu człowiekowi. Myślę, że nie ma tu złotego środka i trzeba mieć dużo pokory i rozwagi by nie wylać przysłowiowego dziecka z kąpielą.
Każdy z nas oceni w własnym sumieniu czy warto by lewa ręka wiedziała co czyni prawa......
Tak do przemyślenia 

środa, 3 lipca 2013

Parlament Europejski zaczadzi polski przemysł?


PE poparł interwencję na rynku handlu emisjami CO2. To cios dla polskiej gospodarki.
http://gosc.pl/doc/1618284.Parlament-Europejski-zaczadzi-polski-przemysl
Parlament Europejski zaczadzi polski przemysł? HENRYK PRZONDZIONO /GNSala obrad PE w Strasburgu
PE opowiedział się w środę za interwencją na rynku handlu emisjami CO2. Teraz wiele zależy od Rady UE, która może poprzeć interwencję, odrzucić lub zaproponować kompromis. Polska, która jest przeciwna interwencji, musi więc szukać sojuszników wśród krajów UE.
W głosowaniu na sesji plenarnej 344 europosłów opowiedziało się za interwencją, 311 było przeciw, a 46 wstrzymało się od głosu.
Chodzi o ubiegłoroczną propozycję KE dotyczącą zawieszenia aukcji 900 mln pozwoleń na emisję CO2 w latach 2013-2015 (tzw. backloading). O tyle samo miałaby być zwiększona liczba pozwoleń w kolejnych latach do 2020 r. W zamyśle KE zawieszenie aukcji ma podnieść ich niską obecnie cenę i zmobilizować firmy do zielonych inwestycji. Polska uważa z kolei, że to ingerencja w rynek i wskazuje, że może stracić na tym 1 mld euro w latach 2013-2020.
"PE zatwierdził backloading w zmodyfikowanej formie. Teraz kolej na ministrów w Radzie na zajęcie stanowiska" - powiedział cytowany przez resort środowiska minister Marcin Korolec. Dodał, że projekt Parlamentu zakłada, że przed zawieszeniem pozwoleń KE musi przygotować szczegółową ocenę wpływu propozycji na sektory i podsektory. Zdaniem Korolca zmiany przyjęte przez Parlament "ograniczają wpływ na ceny (emisji - PAP), ale Polska będzie konsekwentnie walczyć w Radzie przeciw backloadingowi".
"To zła propozycja ze strony Komisji i bardzo źle stało się, że ją przyjęliśmy" - powiedziała po głosowaniu europosłanka, prof. Lena Kolarska-Bobińska (PO).
"Nawet jeśli komisarz (ds. klimatu) Connie Hedegaard nie akceptuje bieżących cen emisji CO2, nie może zaprzeczyć, że system pracuje tak, jak został zaprojektowany. Jeśli uznamy, że system ETS nie sprawdził się, to należy go zmienić w całości po 2020 roku, a nie robić jednorazowych, +ręcznych+ i administracyjnych poprawek, manipulacji cenami" - dodała.

wtorek, 2 lipca 2013

Czy faktycznie Unia wymusi?

"Gość Niedzielny" dowiedział się, że do końca wakacji ma zostać przygotowana przez rząd ustawa regulująca kwestie bioetyczne, w tym in vitro. Premier Donald Tusk powierzył nad nią prace posłance Platformy Obywatelskiej Elżbiecie Radziszewskiej. W rozmowie z GN ujawniła, że projekt powinien być zgodny z kilkoma regulacjami. – Musi uwzględniać zapisy Konwencji Bioetycznej, dyrektywy unijne dotyczące tkanek i komórek, a także wprowadzać nowelizację już istniejących przepisów związanych ze sztucznym zapłodnieniem – tłumaczyła. Do końca wakacji ma przedstawić efekty swojej pracy premierowi.